TEATR "BAJ POMORSKI"
UL. PIERNIKARSKA 9, 87-100 TORUŃ
SEKRETARIAT: +48 56 652 24 24
SEKRETARIAT@BAJPOMORSKI.ART.PL
DZIAŁ ORGANIZACJI WIDOWISK
56 652 20 29, WEW. 55
ORGANIZACJA @BAJPOMORSKI.ART.PL Nr. konta bankowego (bilety) 23116022020000000061721102
Wywiad z Dominiką Miękus
Cześć! Mam na imię Matylda i jestem Bajową Reporterką. Miałam okazję porozmawiać z panią Dominiką Miękus, która jest aktorką w Baju. Zadałam jej kilka pytań dotyczących pracy w teatrze, rozmawiałyśmy o lalkach i trudnościach w pracy aktora.
Miłego czytania!
- Jak nazywa się Pani ulubiona lalka w teatrze?
Mam wiele ulubionych lalek, ale bardzo przywiązałam się do Waleriany, która pochodzi ze spektaklu Kopciuszek i jest lalką muppetową. Wykorzystujemy ją również w Studio „Spotkań TV” – zakulisowym programie towarzyszącym organizowanemu przez nasz Teatr Międzynarodowemu Festiwalowi Teatrów Lalek „Spotkania”. Sporą sympatią darzę też Chomika Chrupusia ze spektaklu Wąż. Tak naprawdę staram się pokochać każdą formę, którą dane jest mi animować.
- Czy jest jakaś lalka, która sprawia Pani trudność?
Bywają takie. Przykładowo: w spektaklu Lalki śpiewają animuję lalką pirata, która jest niesamowicie ciężka. Praca z nią wymaga ode mnie dużego wysiłku fizycznego. Bardzo trudną formę stanowi też marionetka. Lalka tego typu potrafi mieć bardzo wiele nici, co utrudnia naukę animacji, odkrywania wszystkich możliwości takiej formy. Marionetką gram w spektaklu Opowieść wigilijna, ale ona jest akurat w miarę prosta.
- Czy zdarzyło się kiedyś, że lalka nie zadziałała tak, jak powinna podczas spektaklu?
Zdarzają się śmieszne sytuacje, na przykład kiedy lalce odpada noga, oko albo ręka. Widz niekoniecznie musi to zauważyć, szczególnie jeśli rzecz dzieje się za parawanem, ale jeśli ma to miejsce na scenie, na oczach publiczności, to wówczas musimy jakoś ograć tego typu wypadek. Najczęściej obracamy go w żart. Dopowiadamy jakieś kwestie, np.: „ O! Moja noga! Odpadła mi!”.
- Więc improwizujecie?
Tak, improwizujemy i robimy z tego happening. Wszystko tak naprawdę może się zdarzyć, dlatego też aktor przed spektaklem ma obowiązek sprawdzić lalkę, którą gra.
- Które emocje są najtrudniejsze do wyrażenia za pomocą lalki?
Myślę, że nie powinno się klasyfikować emocji na „łatwe” i „trudne”. Z każdą lalką trzeba się po prostu zgrać, a wtedy można wyrazić za jej pomocą wszystkie emocje. Przydatne może okazać się tu ćwiczenie przed lustrem, bezpośrednie przyjrzenie się temu, jak dana lalka pracuje. Czasami warto też po prostu wziąć lalkę do domu i spróbować się z nią oswoić. Z formą trzeba się zaprzyjaźnić, a tego typu relację można nawiązać nie tylko podczas prób w teatrze…
- Czy trudno jest animować lalkę i jednocześnie mówić jej głosem?
Ja to uwielbiam. Bardzo lubię bawić się w tak zwany dubbing, czyli szukanie najodpowiedniejszego głosu dla danej lalki. Marzę o tym, aby dubbingować znacznie więcej, na przykład w filmie animowanym. Dostanie się jednak do tego filmowego świata jest bardzo trudne.
-Jakie rodzaje lalek lubi Pani najbardziej i które z nich są według Pani najtrudniejsze do animowania?
Bardzo lubię lalki muppetowe, bo są śmieszne, groteskowe, ale tak jak już wspomniałam wcześniej, przypadam też za marionetkami. W teatrze gramy nimi nieczęsto, ponieważ wykonanie takiej formy wymaga niezwykłych umiejętności. Trzeba być mistrzem, konstruktorem, magikiem, który sprawi, że taka lalka będzie dobrze działała.
- Czy miała Pani okazję pracować przy tworzeniu lalek od podstaw?
Kiedy w teatrze zagospodarowany był jeszcze etat plastyka, miałam taką okazję właściwie przy każdej premierze. Doskonale pamiętam, jak powstawała Waleriana. Na początku była kawałkiem gąbki, potem ta gąbka nabrała kształtu, potem dostała ubrania. Teraz wygląda to nieco inaczej. Lalki wykonuje zaprzyjaźniona z nami artystka, a ja nie podglądam już tego procesu powstawania tak jak kiedyś. Zawsze jednak się tym interesuję.
W szkole, kiedy studiowałam, również mogłam partycypować w takim procesie. Każdy z nas miał możliwość stworzenia jakiejś bardzo prostej lalki.
- Jaka postać, którą Pani grała, jest Pani ulubioną?
Mam wiele ulubionych postaci. Najlepiej czułam się, kiedy grałam Migawkę w Najmniejszym Balu Świata. Tam wszystko się zgadzało. Nie mogę pominąć też takich tytułów, jak Dzieci z Bullerbyn, kiedy grałam niemowlaka Kerstin oraz psa. Tak samo bardzo podobała mi się rola komediowa w Tajemniczym Zamku w Karpatach, gdzie byłam niemową Miriottą. To była świetna zabawa! Lubię też Chomika Chrupusia , Mariolę ze spektaklu Dziób w dziób i Maszę z Niedźwiedzia i Maszy. Mogłabym długo wymieniać.
- Jak często są przygotowywane nowe spektakle w Baju i ile czasu trwa przygotowanie jednego spektaklu?
Mamy przeważnie cztery premiery w ciągu sezonu i przygotowania trwają około półtora miesiąca. Najpierw aktorzy spotykają się na próbach stolikowych, długo czytają tekst, a potem kiedy reżyser uzna, że możemy pójść na scenę, to idziemy tam. W tzw. międzyczasie reżyser omawia swoje pomysły ze scenografem, rozmawia z kompozytorem i innymi twórcami.
- Ile osób pomaga Pani w przygotowaniu się do spektaklu?
Kiedy wybrany zostanie zespół do tworzenia spektaklu (aktorzy, reżyser, choreograf, kompozytor, scenograf i inspicjent), pomaga tak naprawdę każdy, gdyż jest to praca zbiorowa. Ważne, żebyśmy się wspierali i pomagali sobie, a czasami się wzajemnie inspirowali.
- Jakie cechy musi mieć aktor, żeby dobrze grać w teatrze lalek? Czy musi mieć w sobie dziecko?
Jest chyba tak, że w stronę teatru lalek, czyli teatru ożywionej formy, zwracają się ludzie, którzy mają w sobie dużo wewnętrznego dziecka. Ważne, aby je w sobie pielęgnować i nie pozwolić mu dorosnąć. Pomaga ono wytrwać w teatrze, cieszyć się nim, a także nieść radość innym.
- Co daje Pani najwięcej satysfakcji z pracy w teatrze?
Chyba nowe przygody. Z każdą premierą jestem podekscytowana i ciekawa tego, co się wydarzy, jaką formą będę animować bądź jak będę wyglądać. Niesamowite źródło radości stanowi też każdy dobrze zagrany i życzliwie odebrany spektakl. Daje mi to poczucie spełnienia.
- Jakie są największe wyzwania w pracy w teatrze lalek?
Ważne, aby aktor nigdy nie przestawał wierzyć w to, co robi, żeby zawsze czuł radość, żeby nigdy się nie poddawał, bo czasami ta praca bywa ciężka. Zdarza się, że dzieci reagują różnie, potrafią dać nam wyraz swego niezadowolenia. To wyzwanie, żeby cały czas czuć w sobie iskrę i radość z wykonywanej pracy.
- Czy pamięta Pani jakiś wyjątkowy spektakl, który był szczególnie trudny do zagrania?
Z pewnością dotyczy to tych spektakli, które stanowią zryw jednorazowy, nieobliczony na to, aby na stałe zagościć w repertuarze teatru. Trudne są też spektakle plenerowe, których dynamika nierzadko dyktowana bywa skomplikowanymi warunkami atmosferycznymi, albo przedstawienia wyjazdowe wymagające zaadaptowania się do nieoczywistych warunków scenicznych.
- Czy głośne zachowanie dzieci przeszkadza aktorom?
Tak. Tak jak już powiedziałam wcześniej, bywa, że dzieci reagują bardzo żywo. Jest to oczywiście miłe, ale wymaga od aktora tego, żeby dał z siebie więcej energii, więcej głosu, czasami zatrzymał się na chwilę, żeby publiczność mogła się wypowiedzieć. Zdarza się też, że dzieci są złośliwe, że dogadują coś, co jest dla nas przykre. Jako aktorzy doskonale zdajemy sobie sprawę ze specyfiki dziecięcej widowni. Nade wszystko bardzo ją kochamy i wiemy, że ona ma po prostu taki sposób odbierania tego, co dzieje się na scenie.
- Czy improwizacja jest dla pani trudna?
Nie, uwielbiam improwizować. Uważam, że wtedy teatr jest żywy. Oczywiście na początku, kiedy byłam jeszcze w szkole, improwizowanie mnie stresowało. Nie wiedziałam, którędy pójść i czy obrany przeze mnie kierunek jest w ogóle właściwy. Teraz już wiem znacznie więcej.
- Jak radzi sobie Pani z tremą przed występem? Czy ma Pani jakieś specjalne sposoby na uspokojenie się?
Szczególnie przed premierą serce bije mi mocniej i bardzo chciałoby się, żeby wszystkie elementy spektaklu pięknie się na ten premierowy pokaz ułożyły. Wiem jednak, że emocje te są tak naprawdę niepotrzebne. Premiera to dopiero początek przygody, ponieważ spektakl będzie dojrzewał i osadzał się. Uśmiecham się wtedy do siebie i mówię: „Dlaczego ty się tak denerwujesz, Dominiko? Przecież to jest początek czegoś nowego!”. Tak właśnie z sobą rozmawiam. Puszczam do samej siebie oko i cieszę się z tego, co ma właśnie miejsce.
- Jakie emocje towarzyszą Pani po zakończeniu spektaklu?
Jeśli spektakl poszedł świetnie, jeśli wszystko się udało, to czuję wielką radość i ulgę. Po spektaklu aktorzy często z sobą rozmawiają i doskonale wiedzą, jak im poszło. Często komentujemy to, co chwilę temu miało miejsce.
- Ja też chciałabym zostać aktorką i w związku z tym mam pytanie: jakie rady dałaby Pani dzieciom, które marzą o tym, aby zostać aktorem?
Aby poszukiwać, bawić się, być otwartym, uważnym na otaczający nas świat i odbierać go wszystkimi zmysłami. Ważne, żeby zbierać doświadczenia, przyglądać się wszystkiemu i dotyczy to nie tylko tego, co ludzkie, ale też tego, co zwierzęce. Świat przyrody stanowi źródło niesłychanej inspiracji.
Dziękuję za rozmowę.