TEATR "BAJ POMORSKI"
UL. PIERNIKARSKA 9, 87-100 TORUŃ
SEKRETARIAT: +48 56 652 24 24
SEKRETARIAT@BAJPOMORSKI.ART.PL
DZIAŁ ORGANIZACJI WIDOWISK
56 652 20 29, WEW. 55
ORGANIZACJA @BAJPOMORSKI.ART.PL Nr. konta bankowego (bilety) 23116022020000000061721102
„Śmieszny staruszek” – recenzja
[2021-05-08]
Zamieszczamy recenzję spektaklu „Śmieszny staruszek” Krzysztofa Gordona napisaną przez Andreę Guźlecką
Krzysztof Gordon
"Śmieszny staruszek"
,,Ślady na śniegu”
Scena jest pusta. Tylko krzesło i stolik. W tle wiać nadchodzącego, niemłodego już człowieka ze stertą nieułożonych papierów w ręku. Siada na krześle i rozkłada kartki. Później okażą się one jego zeznaniem, do którego spoglądać będzie w chwili zapomnienia, w końcu u „śmiesznych staruszków” pamięć czasami szwankuje. Siada przodem do widowni lub może należałoby powiedzieć ekranu? Przed sądem, gdzie zasiadają, manekiny o twarzach ludzkich, „realistycznych” zaczyna snuć opowieść o swoim życiu i zeznawać przeciw mglistemu oskarżeniu. Początek jest bardzo zabawny, mimo sytuacyjnej powagi. Starszy mężczyzna z pokornie spuszczoną głową opowiada o swojej słabości do słodyczy, oburzony mówi o chuliganach wypisujących na zabytkowych ścianach niecenzuralne słowa, nieprawomyślne hasła polityczne, niedające mu spać po nocach. Trudno powstrzymać zduszony chichot, co jednocześnie buduje ogromną sympatię widza do tego „niepoważnego dziadunia”. Jednak spomiędzy zabawnych historyjek wyzierają martwe kanarki, okrutne małe dziewczynki, dojmująca samotność listopadowych ulic i kobiety, które, „Bóg raczył trzymać od niego z daleka”. Choć to ostatnie nie wydaje się być do końca prawdą. Ostatecznie w tej opowieści pojawiają się kobiety, a raczej dziewczynki i … lalki, przy czym jedne płynnie przechodzą w drugie. Staruszek zbiera lalki, co jak twierdzi jest znacznie ciekawsze, niż kolekcjonowanie pocztówek. Bawi się nimi, przyszpila je do stołu, rozczłonkowuje i wrzuca do ognia te, „dziecięce naguski”. Nabywa też manekina, którego ubiera w bieliznę kupioną u pewnych miłych dziewcząt, zawsze starannie odczytując stosowne wymiary części ciała manekina z notesu. Uroczy starszy pan staje się nagle kimś obcym i niezrozumiałym. Im dłużej trwa „zeznanie” z tym większą uporczywością zadajemy sobie pytanie: „Kim jest ten człowiek?” i „O co jest oskarżony?”. W ten sposób śmiech nagle zamiera na ustach, zmieniając się w niedowierzanie. Opowieść o dziewczynkach z osiedla, strojących przed nim, żarty przeplata moralitetami o karach cielesnych, a oglądanie młodych gimnastyczek z przeludnionymi autobusami, spajając je w nierozerwalną historię człowieka, który gdzieś w środku życia zdał sobie sprawę, że nie zostanie Napoleonem. Co więcej nie zostawi po sobie śladu w ludzkich sercach, a jedynie uwłaczającą litość, którą darzą go młode kobiety i dzieci. Trudno się dziwić, że raz je „uanielał”, a raz nienawidził. Czy to niebezpieczny, chory zboczeniec z obsesją na punkcie dzieci czy opuszczony człowiek, rozumiejący z otaczającego świata coraz mniej? Śmieszny czy straszny? A może po prostu opuszczony?
Krzysztof Gordon fenomenalnie buduje ambiwalentność postaci Tadeusza Różewicza, nadając mu pogłębionej, niejednoznacznej psychologii. Korzysta przy tym z bardzo ograniczonych środków wyrazu, zaledwie głos i ruchliwe dłonie, snujące opowieść o człowieku złamanym, samotnym albo szalonym. Jednocześnie w zdumiewający sposób potrafi nadać całości lekki i komediowy ton, a dramatyczne ostatnie słowa monodramu oraz głębie poukrywane w zakamarkach „Śmiesznego staruszka” wypływają dopiero, gdy wraca się do niego myślami w samotnych nocnych godzinach. Bezimienny, którego nie da się osądzić, nie da się zapomnieć, który w zimowe wieczory pozostawia głębokie ślady w zmrożonym śniegu.
Andrea Guźlecka